Ponad rok nie miałam urlopu, to należało coś zaplanować, aby głowa odpoczęła od komputera itd…;)
Najlepiej to wiadomo odpoczywam na rowerze 😉
Dwa wypady w inne rejony nie wypaliły, ale podobno „do trzech razy sztuka” i padło na Austrię. Wyjazd tym razem nie na własne rękę, a z Cyklotrampem (inne fajne wyjazdy czy trudniejsze technicznie nie pasowały mi terminowo..tym bardziej że będę chciała w późniejszym terminie raczej dwutygodniowy urlop).
Wyjazd w niedzielę w nocy z Katowic lub Krakowa. Jechałam pociągiem do Katowic, gdzie na dworcu poczekałam na transport. Ogólnie całkiem spora grupa się zebrała – 18 osób (w tym dwóch pilotów wycieczki).

Przejazd do Austrii trwał dość długo, gdyż mieliśmy sporo postojów.
Nad ranem dotarliśmy na nasz camping. Rozłożyliśmy namioty, trochę się ogarnęliśmy i najpierw wspólnie ruszyliśmy na rower, a w międzyczasie rozdzieliliśmy się na dwie grupy.


Kolejny dzień to wyjazd do Salzburga, długa trasa, ale asfaltowa i pojechaliśmy całą grupą… było dość ciepło ;-)). Ogólnie cały dzień nam zszedł.



Ostatniego dnia mieliśmy razem wszyscy znowu. Opuchlizna nie schodziła, a następnego dnia zeszła niżej, że myślałam, że oka nie otworzę ;-).




Ogólnie w Austrii mieliśmy 6 dni jazdy, pogoda dopisała, padało raz w nocy i nad ranem. Widzieliśmy sporo pięknych (i czyściutkich) jezior – jednak woda była dość chłodna, ale pływaliśmy w nich, idealna na schłodzenie. Sama Austria bardzo czysta, camping również, na nim szanowanie potrzeby odpoczynku, a nie jak u nas „imprezy” (w Austrii takie osoby by wyrzucili zaraz z campingu).. Sklepy spożywcze w miasteczkach były otwarte do godziny 18.30-19.00 , wobec czego czasem nie zdążyliśmy zrobić zakupów. Widoki przepiękne, polecam na wyjazd!