Duathlon w Porażynie

Ostatnia sobota to Duathlon w Porażynie. Na start skusiła bliskość od domu (godzina jazdy autem), teren , i charytatywnie..Zapisałam się nie będąc pewna czy wystartuję uzależniając to między innymi od pogody.

Gdy dotarłam na miejsce, rzeczywiście było chłodniej – na tyle, że założyłam bluzę.

Na miejscu pojawił się problem ze znalezieniem toalety; najlepszą opcją okazała się przestrzeń między drzewami ;-). Nie było depozytu, ale zapytałam organizatora, czy mogę zostawić u niego kluczyki od auta – zgodził się bez problemu. Impreza miała kameralny charakter, co bardzo mi odpowiadało.

Bieg niestety przeważał nad częścią rowerową. Najpierw były dwie pętle – łącznie 6 kilometrów, potem 13 kilometrów na rowerze (na trasie były miejsca, które mogły być lepiej oznaczone), a na koniec jedna 3-kilometrowa pętla, na szczęście w większości w cieniu.

Dotarłam na metę jako druga kobieta w kategorii open, choć zwyciężczyni miała znaczną przewagę. Od rana czułam, że mój organizm nie jest w pełni gotowy na wyścig, więc potraktowałam go jako dobry trening.

Pogoda była idealna na start, trasa prowadziła przez nowe, pobliskie tereny, a atmosfera była fantastyczna. Po wyścigu zorganizowano ognisko z kiełbaskami, ciasta i bezalkoholowe piwo. Mój czas całościowy to 1:27.