W niedzielę wystartowałam ponownie w Sierakowie – 3x robiąc „połówkę” Iornmana.
Przed startem kilkakrotnie toaleta w wiadomym celu.
Tym razem nie miałam noclegu blisko startu (kilka kilometrów od Sierakowa). Na śniadanie coś „pewnego” – płatki owsiane.
O 8mej zamykano ulice, do 8.30 trzeba było i tak opuścić strefę zmian (dzień wcześniej wstawiałam tam rower).
Przed startem jeszcze w wodzie „testowałam”, które okularki wziąć, jako, że w jednych strzelła mi oryginalna „gumka”(na wody otwarte), basenowe już dość „wyjechane”. Takie coś powinno robić się dużo wcześniej.
Punktualnie o 9tej rano wystartowała pierwsza grupa – profesjonalistów.
10minut za nią grupa czerownych czepków, w której znalazłam się ja ;-). Kilka minut przed naszym startem zaczął padać deszcz. Jednak w wodzie to nie przeszkadza, o ile to nie jest ulewa ograniczająca widoczność.
Początkowo miałam problem z widzeniem bojek, przez wciąż machającymi przede mną rękom i te „nieszczęsne” okularki. Płynęło mi się dobrze, zresztą nie mam z tym problemu Starałam nie płynąć w „kupie” ludzi.
Pierwszy raz na zawodach z nowym zegarkiem Garmina, dzięki czemu mogłam śledzić pod wodą przepłynięty dystans ;-).
Wychodząc z wody trzeba było uważać, ponieważ od deszczu maty były śliskie. Standardoow podbieg pod górę do strefy zmian. Tym razem bez problemu odnalazłam mój rower. Z pianką troche się „grzebałam” reszta poszła dość sprawnie. Nie zakładałam okularów, ani korekcyjnych, ani ciemnych na słońce, jako, że parowały.
Na rowerze pierwsze kółko jechałam bardzo zachowawczo, ponieważ droga była mokra. Podobno na 1wszym zakręcie było sporo „gleb”. Na pierwszym okrążeniu wyciągnęłam batonika, którego pierwszy raz próbowałam i tak jadłam go na raty, aż przez 3 okrążenia.
Na zawodach trochę potestowałam pożyczoną lemondkę, używają ją częściowo (cały czas w takiej pozycji nie mogłabym jechać).
Na rowerze zjadłam jeden kawałek banana, 2 żele i batonika.
Nie czułam zmęczenia po rowerze, za to… nogi bolały po raz pierwszy po przejściu do biegania. Czułam przez około 2.5-3 kilometry golenie. Całe szczęście ból „puścił. Biegło się ok, ale gdy słońce wyszło, było duszno. Na każdym bufecie polewałam się wodą… i były problemy związane z toaletą (muszę „poeksperymentować z żywieniem, przed jeszcze dłuższym wyścigiem).
Na trasie biegowej widziałam sporo znajomych twarzy, którzy kibicowali.
Pod koniec trzeciego okrążenia rozwiązało mi się sznurowadło, które jeszcze trzykrotnie później (chyba pora wymienić sznurowadła). Ostatnią pętlę biegłam z uwierającym mnie kamyszkiem w prawym bucie.
Na podbiegach sporo osób chodziło. Na ostatnim okrążeniu wszyscy przede mną szli, a ja ich tylko „wymijałam”. Końcówka to był sprint z dwoma osobnikami płci przeciwnej.
Na metę wbiegłam po czasie 5h36m56s , poprawiając zeszłoroczny czas o 9minut.
Dało mi to 29 miejsce OPEN Kobiet, 8 w kategorii wiekowej, 500 OPEN.
Na tle innych najlepiej tym razem poszedł mi bieg, najgorzej jak to zwykle rower ;-). Czas z rowera i biegania poprawiłam, a pływanie nieco gorzej.
Fizycznie dobrze się czułam. Dobry prognostyk na przyszłość ;-).
Podziękowania, dla wszystkich którzy mi kibicowali, czy to na trasie, czy poza nia, dla sponsorów RowerTramp oram Northtec Bike Team.
Nowe wyzwanie przede mna!:)