Xterra Cypr

XTERRA – zaplanowałam w zeszłym roku

Jednak pewne niefortunne zdarzenie pozmieniało moje plany, aby się przygotować..

O tym może jednak innym razem.

Na dzień przed zawodami około 1 po południu dopadła mnie biegunka (pierwszy raz w życiu przed startem), i tak zamiast „ładować” się jedzenie i piciem utraciłam dużo wody i nie tylko…
szukałam apteki otwartej wieczorem w Paphos i udało mi się zakupic jakieś tabletki oraz probiotyki.

Wieczorem prawie zjedzona tabliczka gorzkiej czekolady (i to naszej – Wawel, którą tutaj znalazłam ;-)) oraz suchy ryż nieznacznie uzupełniły żołądek…

Wczesna pobudka, jednak nie spałam za głebokim snem.

Organizator zapewnił dojazd na start (około 30km od Paphos) dla tych, co nie mieli jak dojechać… bus startował o 6.30 rano. Fajna inicjatywa, że zapewnili, ale jednemu francuzowi przez to pękła rama jak się okazało… fakt, że rowery były przechowywane w przyczepce doczepionej i kładzione jeden na drugim! W trakcie jazdy było słychać jak „podskakują”…

Ciekawe czy dostanie zwrot …

Bus dowiózl nas na pewne miejsce, z którego musieliśmy jeszcze dojechać jakieś 4-5kilometrów terenem.

1/3 zawodników startujących to PRO, czołowi zawodnicy światowi jak chociażby 5ta zawodniczka na olimpiadzie…

Start tym razem(jak to na Cyprze) nawet na czas ; -) Tym razem z plaży gdzie się wbiegało, na moim dystansie (olimpijskim) robiliśmy 2 okrążenia z wybiegiem z wody po plaży, gdzie lekko się zawahałam co widać na fotce:

Już po pływaniu widziałam, że robię „tyły”.
Rower…trasa rowerowa gdy ją objezdżałam parę tygodni wcześniej (jednak nie była jeszcze przygotowana pod wyścig) wydawała się łatwiejsza… ogólnie zupełnie inna, niż w Krakowie (i nie pode mnie), równiez 2 okrążenia,z  długim podjazdem, sekcjami tehnicznymi, skałami (gdzie chodziłam), trawą itd.. niestety nie spotkałam na drodze zwierząt  😉
Na drugiej pętli coś mnie cisnęło, zatrzymałam się na toaletę, ale chyba czekolada i tabletki dość mocno zblokowały wiadomo co.. 😉
Czuć było też coraz bardziej „pogodę”….
Oto ślad trasy rowerowej:
 
Zastanawiałam się jak to będzie na biegu, czy mnie coś nie przyciśnie  i czy nie będzie za gorąco…
przed biegiem wzięłam jeszcze tabletkę. Na każdym punkcie z wodą(na pętli były 2 , a pętle mieliśmy dwie) polewałam się wodą i piłam. Momentami nawet przyjemnie wiało. Trasa częsciowo po piasku, po skałach takich jak widąc, oraz po plaży, jednak nie za trudna technicznie, w porównaniu z tą z Krakowa ;-).

Widoki niesamowite, najciekawszy odcinek to był pewien zbieg w stronę wybrzeża… widoki wynagradzały trud.

Na metę dotarłam dopiero po 4 godzinach 34 minutach. Dało mi to drugie miejsce w kategorii wiekowej, pierwsza była francuzka (najwięcej startowało tutaj francuzów).
Po zawodach było coś do jedzenia, „soft” drink, ale ja z pewnymi włochami śmiałam się, że piwo to soft i w sumie udało się zamówić 😉
 
Cóż, jak chcę w tego typu zawodach startować muszę popracować przede wszystkim …na rowerze…;)